Strona zbiera w jednym miejscu to, co dotyczy wspólnych działań, a wisi w różnych oczkach sieci.

poniedziałek, 17 marca 2014

Blachowanie

      Po dwuletniej przerwie znowu odbyło się blachowanie, czyli górska impreza z uroczystym wręczeniem odznak (blach) nowym przewodnikom SKPG Harnasie. Tym razem spotkaliśmy się w schronisku pod Turbaczem.
      Wybrałem się tam z Gliwic z Izą i Kurą, a Asia dołączyła w Krakowie. Ruszyliśmy z Koninek, przez Turbaczyk, a wracaliśmy przez Suchorę.
      Pogoda sprawiła, że w dwa dni poczuliśmy klimat trzech pór roku. Sobota na dole była jesienna. Szkielety drzew we mgle, wilgoć, chłód i takie tam. Na górze leżał mokry śnieg, a w nocy chwycił słaby mróz. W niedzielę rano mróz ustąpił i zaczęło się lać z dachu schroniska i świerków w lesie. A potem wyszło słońce i zrobiło się wiosennie ciepło.
      Można by uznać, że impreza się udała, gdyby nie "czynnik ludzki". Młoda krew w kole to już generacja półgłuchych (pewnie od słuchawek) indywidualności, wyrażających siebie bez zważania na okoliczności. W efekcie i nad rytualnym ogniskiem w lesie i nad występem nowych przewodników w schronisku unosił się wrzask kilku radosnych inaczej - w duchu Bałkanicy. W schronisku ten hałas trochę zlewał się z tłem, nawet po 22:00, bo obok naszej imprezy trwało kilka libacji innych weekendowych wędrowców. Cóż, taki dziś klimat schroniska. Ale w lesie bobkowe wrzaski mocno nie przystawały do charakteru czasu i miejsca. A może to ja już nie przystaję do czasu? Ogłuszany wrzaskiem przez roboczy tydzień, w weekend odpuściłem sobie kolejną dawkę hałasu i w czasie harców i tortożerstwa wybralem się z Asią na szczyt Turbacza, posłuchać "ciszy gór", o której mowa w przewodnickiej przysiędze.



Kapliczka koło Orkanówki


Szałasowy ołtarz pod Turbaczem


Ognisko


U góry wciąż zimowo


Obserwatorium na Suchorze


Schodzimy do Koninek


Album zdjęć z wycieczki. I jeszcze, przy okazji, Jonasz Kofta lub Czerwony Tulipan :).

sobota, 8 marca 2014

Zramolały szałas

Szałas na Wierzbanowskiej to jeden z ostatnich takich "obiektów noclegowych" w naszym zakątku Beskidów. Choć dzięki projektowi Owca+ pojawiło się kilka nowych (ale zamkniętych). Niestety, ten drewniany schron osiągnął już "wiek geriatryczny". Żal patrzeć, jak żre go mursz, a betonową dachówkę powoli niszczą mrozy. Ponieważ dach nie ma gąsiorów na kalenicy, tylko górne dachówki zachodzą tam na siebie, wilgoć i grzyby w końcu zrobiły swoje. Górne łaty w więźbie częściowo zmurszały i sypią się dwie krokwie. W efekcie niemal na połowie długości budynku deszczówka bez przeszkód leje się do środka. Drewniane elementy narażone na wilgoć rozpadają się w rękach. Dolne łaty nie  są już w stanie udźwignąć ciężaru dachówek. Na obu połaciach dachu widać ubytki. Klika dachówek spadło, a kilka jest przesuniętych.
Szałas nie jest użytkowany przez właściciela, więc trudno liczyć na to, że przeprowadzi tam gruntowny remont. A turyści (bo to oni są teraz głównymi użytkownikami) też nie będą tu chodzić jak koło swego. Zatem najprawdopodobniej los tego budynku jest przesądzony. Można mu co najwyżej przedłużyć ostatnie chwile - w interesie entuzjastów "półbacowania". Pół - bo na Wierzbanowskiej nie ma mowy o bacówkowych standardach. Szałas nie ma watrzyska i ogień pali się na zewnątrz. Latem to lepsza opcja (jeśli nie leje), ale mroźną zimą, mimo smrodu dymu, lepiej jest siedzieć przy ogniu wewnątrz szałasu.
W ostatni weekend wybraliśmy się tam na małą inspekcję. Dopiero teraz, mimo kilku wcześniejszych bacowań w tym miejscu, udało się dostrzec poziom zniszczenia.


Szałas na przedwiośniu 2014 r.

Prawy przedni węgieł.
Dolne belki są nadpalone, a kolejne opierają się na kamieniu węgielnym za pośrednictwem kilku buforów, dodanych zapewne po pożarze.

Więcej zdjęć szałasu można zobaczyć w krótkiej fotorelacji z ostatniej wycieczki. Albo na filmie w YT: