Strona zbiera w jednym miejscu to, co dotyczy wspólnych działań, a wisi w różnych oczkach sieci.

środa, 29 lipca 2015

Pierwsze bacowanie na Cudzichowej - dojście "z buta"

     Planowany wyjazd w Tatry przesunął się na "niewiadomokiedy", bo mocno tam wtedy duło. Celem rezerwowym, lecz bardzo atrakcyjnym, okazała się świeżo odkryta bacówka na Cudzichowej.
      W dolinach nie było śniegu, więc ruszyliśmy per pedes. Tym razem z Rajczy. Ale w górach śniegu było sporo. Ponieważ dotarliśmy na Cudzichową w nocy, to przy okazji przetarliśmy drogę dojazdową w poprzek kilka razy. I to podwójnym zygzakiem. Głęboki śnieg ją zniwelował i nie było łatwo znaleźć bacówkę. Tym większa radość, gdy wreszcie jej ciemny kształt pojawił się w polu widzenia.
      W środku jest sporo miejsca i komfortowy nocleg, bo leży tu kilka sprężynowych materacy. Po otrzepaniu z nawianego śniegu i odizolowaniu się od ich wilgotnej masy plandeką budowlaną - dałyby spokojny sen nawet tej bajkowej niuni, wrażliwej na ziarnka grochu. Ale z drewnem kiepsko. Suszki w okolicy wypalone. Trzeba się było nachodzić w białym po testis, by ściągnąć choć trochę suchych gałęzi spod świerkowych czap. Trafiły mi się jednak także dwie suszki, z których jedna - po ścięciu - okazała się tylko "prawie" sucha :/.
      Po noclegu i leniwym poranku, ruszyliśmy do Korbielowa. I tam utknęliśmy. Lokalne busy jeżdżą według niezbyt czytelnych reguł, ale z wiszących w przystankowej wiacie rozkładów wynikało, że trochę poczekamy. Na szczęście zabraliśmy się do Żywca okazją, z dwiema skiturownicami. 


W dole Rajcza.
Co to za zima? 

Ledwo w górze trzyma.
Przed nami Prusów, a za nim Pasmo Wiślańskie, od Baraniej Góry po Skrzyczne.

Bardzo kameralna bacóweczka. Drewniany namiot - dwójka. Napieramy do znacznie większej.

Zmierzch przed schroniskiem na Lipowskiej

Bacówkowa przewiewność i "siwy dym"

Przy nowym moście w Żywcu praca wre
Album zdjęć z wycieczki.


wtorek, 28 lipca 2015

Pieszy wypad na Romankę

      Narty zostały w Gliwicach, a my wróciliśmy w rejon Pilska i Romanki. Po wieczornym podejściu, zabiwakowaliśmy w bacówce na Hali Górowej. Była tam jeszcze sylwestrowa ekipa z SKPB Katowice, ale nie przeszkadzaliśmy im zbytnio. Kolacja i śniadanie zostały przyrządzone na ognisku, a spaliśmy u góry, w miejscu z naszej sylwestrowej wędrówki przed dwoma laty.


Przed kolacją...

...i przed śniadaniem

      Nazajutrz - po późnym starcie - znów odkryliśmy, że świat jest mały. Na szlaku w stronę Pilska spotkaliśmy ekipę Klubiku Karpackiego, która w komplecie cisnęła na nartach. Wspólny odcinek naszych tras był tak krótki, że wychodząc z bacówki dziesięć minut wcześniej lub później, minęlibyśmy się. Drogi rozeszły nam się na Hali Górowej. Narciarze ruszyli na chwilę do schroniska, a my - w stronę Rysianki.


Magda, Paweł i chłopaki z Klubiku Karpackiego

Na Hali Miziowej

      Ponieważ przechodziliśmy przez Halę Cudzichową, a w tamtejszym starym szałasie miało być opcjonalnie niedawne bigosowe bacowanie, postanowiłem go odnaleźć. To dziwne, ale przez tyle lat włóczęgi po tej okolicy jeszcze w nim nie spałem. Trochę to kosztowało czasu i wysiłku, bo trzykrotnie przemierzyłem halę po nieprzetartym. Udało się trafić do szałasu dopiero po telefonie do kolegi.


Nowy szałas stoi tuż przy szlaku

Stary jest ukryty w lesie

      Na Rysiance kolejne niesamowite spotkanie. Do celu było już niedaleko, więc grzaliśmy się w schronisku, sącząc leniwie browara. O zmierzchu wypatrzyłem przez okno grupę ludzi, ciągnących dziwną akię z siedzącym w niej pasażerem. A w akii powinien leżeć. Po chwili dotarło do mnie, że to kajak górski. Ech, musiałem zrobić fotkę :). Na zewnątrz okazało się, że to grupa znajomych z Gliwic przyciągnęła w Prijonie kontuzjowaną solenizantkę na urodzinową imprezę w górach. Chopper okazał się wszechstronnym kajakiem górskim :). 


Na Hali Rysianka

Agata, Wojtek i reszta ekipy

      Noc już trwała, gdy ruszyliśmy na Romankę. Asia nie chciała biwakować w rezerwacie, więc zeszliśmy ze szczytu w stronę Sopotni, na Halę Majcherkową. Hala okazała się mocno zarośnięta. W ciemnościach nie było łatwo znaleźć dobre miejsce na nocleg. W efekcie rozbiliśmy się na pochyłym skrawku trawy w lesie, niwelując teren śniegiem podsypanym nad poziomą belkę. Z trudem udało się też rozpalić wieczorne ognisko. Nie dość, że wiało, to jeszcze zaczęło prać śniegiem, choć i bez tego było go sporo. Z tej perspektywy nierealne wydawały się niedawne problemy z podkładem pod deski. Śnieg padał do rana, więc już nie powtarzaliśmy "walki o ogień", tylko ruszyliśmy przez szczyt w stronę Abrahamowa. Śniadaniowe ognisko rozpaliliśmy dopiero nad Słowianką. Nie spieszyło nam się, a jeszcze na Słowiance wstąpiliśmy na piwo, w efekcie w dolinę Soły schodziliśmy po ciemku. Wracaliśmy do domu z Węgierskiej Górki.

Na Hali Pawlusiej

Biwak na Hali Majcherkowej

Śniadanie nad Słowianką

Dzień zaczyna się kończyć

Kotlina Żywiecka z Abrahamowa

      Album zdjęć z wycieczki jest tutaj.


Sylwestrowa wycieczka narciarska przez Przysłop Potócki i Muńcuł

      Ten wypad był jednocześnie aśkowym debiutem skiturowym. Warunki jednak temu nie sprzyjały, bo mróz był duży, ale śniegu mało, a potem - przyszła odwilż, a śniegu nie przybyło.
      Najpierw było nocne podejście z Rycerki-Kolonii do bazy, po częściowo zamarzniętej grudzie pod cienką warstwą śniegu. Po biwaku w bacówce - męcząca wędrówka na Muńcuł, przez Będoszkę i Rycerzową, tworząca warunki do wielu upadków. Na szczęście morale i narciarska motywacja Asi, mimo chwilowych załamań, przetrwały tę próbę. Po biwaku w namiocie na szczycie (nie znaleźliśmy bacówki, choć ponoć jest na podszczytowej hali) - wypadł nam krótki zjazd i długie zejście w mokrej brei śnieżnej do Ujsoł.
      W tej sytuacji, mimo że mieliśmy jeszcze sporo czasu, a czekały nas wyższe góry (z grubszą pokrywą śnieżną) postanowiliśmy wrócić do Gliwic i zostawić dechy. Nazajutrz zjawiliśmy sie pod Pilskiem spieszeni.


Wreszcie przyszła pora na pierwsze rysy na nowym sprzęcie. Rok na to czekał, bo zeszły sezon był nie do jazdy, a do dupy.

SBN Przysłop Potócki w zimowej szacie

Teraz widać tylko, że szyld trzeba odmalować. Ale do najbliższego sezonu bazowego zdąży zmurszeć na wylot jedna z pionowych belek i będę musiał postawić bramkę na nowo. 

Widok na Wielki Chocz i Niżne Tatry

Do bacówki na Rycerzowej dotarliśmy o zmierzchu. Na Muńcuł będziemy iść nocą.

Północna pirotechnika w dolinach (widok z hali pod szczytem Muńcuła na Ujsoły i Soblówkę)

Sylwestrowy biwak na szczycie

Wracamy do domu... na chwilę :)


Andrzejki na Lasku

      Tradycyjna impreza andrzejkowa forum e-gory.pl była okazją do rowerowego wypadu w Beskidy. Tym razem meta wypadła na Lasku, a trasa wiodła z Żywca do Żywca. Na Lasek cisnęliśmy od Pewli Wielkiej, a w dolinę - żółtym szlakiem do Przyborowa.

Migawka z lania "wosku", czyli parafiny:



Poimprezowy poranek

Babia Góra w zimowej szacie

Przerwa na ognisko, czyli drugie śniadanie

Pilsko w szacie późnojesiennej

Renesansowy dziedziniec arkadowy zamku Komorowskich w Żywcu

Album zdjęć z wycieczki jest tutaj.

poniedziałek, 27 lipca 2015

Bigos na Jasieniu

      W weekend tradycyjnego harnasiowego bacowania z bigosem wypadł Asi kolejny półweekend, czyli robocza sobota. Na szczęście, z dwóch rozważanych opcji wybrano tę wschodnią i mogliśmy zrobić powtórkę z przedświątecznej akcji na Jasieniu.
      Impreza - jak zwykle. Akurat przyszliśmy na kolację i grzańca. Ale powrót przez Kraków - tym razem tylko przelotnie.


Bacówka na Jasieniu "indoor"...

...i "outdoor"
Mały album zdjęć...

...i krótki film z działań wieczornych:

Listopad w Sudetach Wschodnich

      W listopadzie trafił się Aśce parodniowy urlop. Wybrała się więc na rowerową turę po Sudetach. Od Racławic Śląskich, na Pradziada, Śnieżnik i z powrotem. Dołączyłem do niej na weekend i drugi przelot przez Jeseniki - z dojazdem do Kędzierzyna-Koźla - zrobiliśmy razem. Niestety, przywiozłem ze sobą kiepską aurę.

Biwak przy granicy

Nad Wielkim Mechowym Jeziorkiem

Zjazd w dolinę Opawy

Biwak nad wsią Hošťálkovy

W centrum Głubczyc

W drodze do K-K już niewiele zostało górskich elementów krajobrazu :).

Album zdjęć z solówki Asi jest tutaj, a tutaj jest album zdjęć z części wspólnej wycieczki.

Z zagłady dysku ocalał krótki filmik ze spotkania ze św. Marcinem w Karniowie:


Pod Wawelem

      Końcówka października była piękna i rwało człeka w świat. Niestety, okrutny los (czyli robota w Krakówku) ograniczył ten świat do punktu w dolinie Wisły. Oprócz nas, uprawiała tam turystykę (lub tylko spacery) masa tubylców i przybyszów.

 

Z kajakarzami, ale bez kajaków

      Trafiła się "impreza plenerowa" nad Bierawką, na której spotkała się grupka śląskich kajakarzy, związana z dwoma forami wodnymi. Akurat Aśka zawitała na Śląsk, więc połączyliśmy rowerową wycieczkę ze spotkaniem z ludźmi, których część była dla nas dotąd znana tylko jako nicki. O awatarach lepiej nie pisać, bo to jakieś wydumane fotki, tak przezentujące człeka, jak mój - na fuj zbuku. Mam tam kilka aluminiowych rurek i dwa koła.


To nie spływ, tylko ognisko. I nie spotkanie kajakarzy, tylko między innymi kajakarzy :). 

Album zdjęć i krótki filmik:


  


Przy okazji kilka fotek z wiosennego spaceru rowerowego nad Bierawkę i Rudę.


Hałda w Trachach

Nad Bierawką

Nad Rudą

Album zdjęć z wycieczki jest tutaj.