Strona zbiera w jednym miejscu to, co dotyczy wspólnych działań, a wisi w różnych oczkach sieci.

niedziela, 2 grudnia 2018

Robocza sobota w "Górach Bezchlebskich"

      Kiedy weekend ogranicza praca, trzeba kombinować "outdoorowo" w okolicy. W sobotę udało nam się wyskoczyć na parogodzinną wycieczkę w dwóch częściach, rozdzielonych zawodową dłubaniną. Ta dłubanina także zakończyła dzień, rozbiła noc i rozpoczęła następny. Ech... dola, dola :). Ale za to wypad za miasto przekształcił się spontanicznie w piknik na skraju "gór osobistych".
      "G. Bezchlebskie" to nazwa na nasz własny użytek, nadana rozległej hałdzie koło Czechowic. Przed wojną czerpano tu z odkrywek piasek podsadzkowy i korzystano z uroków jezior, powstałych w zalanych wyrobiskach. Tutejsze "bagry" były znane w szerokiej okolicy i latem ciągnęły do nich tłumy. Po wojnie teren służył górnictwu inaczej. Miejsce zalewów w piaskowniach zaczęło pokrywać zwałowisko skały płonej z okolicznych kopalń. W latach dziewięćdziesiątych ub.w. hałda została zrekultywowana i dziś zapewne szumiałby tu młody las, gdyby nie jej ponowna eksploatacja. Najpierw czerpano stąd materiał dla budowanej w pobliżu autostrady. Teraz gospodarzy tu Zakład Eksploatacji Hałdy Przezchlebie, który wśród licznych celów działania ma także ponowną rekultywację. Na razie jednak centrum tego obszaru wygląda jak krajobraz z innej planety.
      Tu i ówdzie sterczą na obrzeżach tabliczki zakazujące wstępu, ale teren wokół hałdy i sama hałda są wciąż miejscem spacerów i "Mekką" lokalnych offroadowców, popylających na różnych wehikułach. Działa tu nawet motocyklowa szkółka enduro. Co innego sąsiedni kawał lasu, gdzie Bumar testuje czołgi w terenie. Choć i tam zapuszczają się turyści. Dla mnie to fajna miejscówka do rozładowania baterii drona. Tym razem tylko jednej.


Droga w miejscu nieczynnej linii kolejowej z Zabrza do Pyskowic. Tędy wożono materiał na autostradę. 


Ciut makabryczny obrazek przydrożny.
Ten zdekapitowany kadłubek to pewnie potrącony przez auto kozioł sarny, którego czaszką i porożem już ktoś się zajął. A resztę podgryzają padlinożercy.


Właśnie zaczął padać drobny śnieg. Ale susz suchy, więc ogień zapłonął bez problemu.


Każde robi to, co lubi. Można tylko piec kiełbasę, lub piec i przy tym obrabiać gadżety.
Choć pieczeniu to raczej nie służy :).


Dziś kiepski dzień na latanie, ale skoro mamy przerwę w podróży...


Na północno zachodnim krańcu hałdy powstało rondo :).


To się nawet Tolkienowi nie śniło. Wygląda, jakby Mordor szturmował jesienny Lothlórien. 


W dali widać instalacje firmy eksploatującej hałdę.


Tu - dla porównania - fotka z wczesnej jesieni. Mordor otoczony :).


Inny jesienny obrazek lokalizuje piknikową miejscówkę.


Ruszamy dalej.
Seria klatek filmowych pokaże single track prowadzący stąd do ul. Toszeckiej. 


Skraj hałdy. W lesie po prawej znajduje się głęboki wykop kolejki.


Ścieżka biegnie jego północnym brzegiem.


Jedno z dwóch trudniejszych miejsc na tym odcinku.


Krótki, stromy zjazd jest zakręcony, a na końcu trzeba zmieścić się między blisko rosnącymi drzewami.


Dalej jest trochę mazurskiego klimaciku. Las, woda po lewej, woda po prawej.


Drugie trudne miejsce. Ścieżka biegnie nasypem kolejki, a tu trzeba pokonać poprzeczną dolinkę. Zjazd prowadzi głęboką rynną.  


Podobnie podjazd.
Trzeba odpowiednio dobrać prędkość na zjeździe i przełożenie przed podjazdem. Całego raczej nie da się zrobić z rozpędu i końcówkę ciśnie się na korbach.  


Nieprzyjemny odcinek wzdłuż drogi 901 (ul. Toszeckiej). Zwłaszcza przed zjazdem na ul. Czołgową, bo znika tu szerokie pobocze.
Przecznica przypomina nazwą czasy, gdy po granitowym bruku popylały nią czołgi. Z fabryki na testy terenowe i z powrotem. Teraz mizerna produkcja Bumaru jeździ na lawetach - po gładkim, publicznie dostępnym asfalcie. My też za chwilę z niego skorzystamy.




Już niemal w centrum Gliwic - choć kiedyś, ledwie w podgliwickich Szobiszowicach.
W kadrze stary kościół św. Bartłomieja. To budowla gotycka, wzniesiona w miejscu starszej, drewnianej.
Powyżej stoi nowy kościół. Neogotycki (trącący nieco eklektyzmem, ze względu na barokową formę hełmu wieży).


A to już gotów na przedświąteczne atrakcje gliwicki rynek.
Uciąłem niechcący czubek ratuszowej wieży (kadrowanie po ciemku na wyświetlaczu telefonu to bida z nędzą), ale pewnie w tym świetle i tak nie byłoby go widać.



Ta sama historyjka w wersji filmowej: