Strona zbiera w jednym miejscu to, co dotyczy wspólnych działań, a wisi w różnych oczkach sieci.

sobota, 8 marca 2014

Zramolały szałas

Szałas na Wierzbanowskiej to jeden z ostatnich takich "obiektów noclegowych" w naszym zakątku Beskidów. Choć dzięki projektowi Owca+ pojawiło się kilka nowych (ale zamkniętych). Niestety, ten drewniany schron osiągnął już "wiek geriatryczny". Żal patrzeć, jak żre go mursz, a betonową dachówkę powoli niszczą mrozy. Ponieważ dach nie ma gąsiorów na kalenicy, tylko górne dachówki zachodzą tam na siebie, wilgoć i grzyby w końcu zrobiły swoje. Górne łaty w więźbie częściowo zmurszały i sypią się dwie krokwie. W efekcie niemal na połowie długości budynku deszczówka bez przeszkód leje się do środka. Drewniane elementy narażone na wilgoć rozpadają się w rękach. Dolne łaty nie  są już w stanie udźwignąć ciężaru dachówek. Na obu połaciach dachu widać ubytki. Klika dachówek spadło, a kilka jest przesuniętych.
Szałas nie jest użytkowany przez właściciela, więc trudno liczyć na to, że przeprowadzi tam gruntowny remont. A turyści (bo to oni są teraz głównymi użytkownikami) też nie będą tu chodzić jak koło swego. Zatem najprawdopodobniej los tego budynku jest przesądzony. Można mu co najwyżej przedłużyć ostatnie chwile - w interesie entuzjastów "półbacowania". Pół - bo na Wierzbanowskiej nie ma mowy o bacówkowych standardach. Szałas nie ma watrzyska i ogień pali się na zewnątrz. Latem to lepsza opcja (jeśli nie leje), ale mroźną zimą, mimo smrodu dymu, lepiej jest siedzieć przy ogniu wewnątrz szałasu.
W ostatni weekend wybraliśmy się tam na małą inspekcję. Dopiero teraz, mimo kilku wcześniejszych bacowań w tym miejscu, udało się dostrzec poziom zniszczenia.


Szałas na przedwiośniu 2014 r.

Prawy przedni węgieł.
Dolne belki są nadpalone, a kolejne opierają się na kamieniu węgielnym za pośrednictwem kilku buforów, dodanych zapewne po pożarze.

Więcej zdjęć szałasu można zobaczyć w krótkiej fotorelacji z ostatniej wycieczki. Albo na filmie w YT:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz