Szałas nie jest użytkowany przez właściciela, więc trudno liczyć na to, że przeprowadzi tam gruntowny remont. A turyści (bo to oni są teraz głównymi użytkownikami) też nie będą tu chodzić jak koło swego. Zatem najprawdopodobniej los tego budynku jest przesądzony. Można mu co najwyżej przedłużyć ostatnie chwile - w interesie entuzjastów "półbacowania". Pół - bo na Wierzbanowskiej nie ma mowy o bacówkowych standardach. Szałas nie ma watrzyska i ogień pali się na zewnątrz. Latem to lepsza opcja (jeśli nie leje), ale mroźną zimą, mimo smrodu dymu, lepiej jest siedzieć przy ogniu wewnątrz szałasu.
W ostatni weekend wybraliśmy się tam na małą inspekcję. Dopiero teraz, mimo kilku wcześniejszych bacowań w tym miejscu, udało się dostrzec poziom zniszczenia.
Szałas na przedwiośniu 2014 r. |
Prawy przedni węgieł. Dolne belki są nadpalone, a kolejne opierają się na kamieniu węgielnym za pośrednictwem kilku buforów, dodanych zapewne po pożarze. |
Więcej zdjęć szałasu można zobaczyć w krótkiej fotorelacji z ostatniej wycieczki. Albo na filmie w YT:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz