Na olsztyńskim rynku. |
Złoty Potok - dworek Krasińskich sprzed pałacu Raczyńskich. |
Staw Irydion w Złotym Potoku. |
Brama Twardowskiego. |
Śniadane na biwaku. |
Hacjenda Laseckich z Bramy Laseckich. |
Na koniec - miłe spotkanie w Zawierciu. |
Być może kiedyś (na - he, he - "emeryturze", by nie myśleć o głodzie i chłodzie?), zrobię filmik z zarejestrowanego wtedy materiału. A na razie, z zaledwie półrocznym poślizgiem, powstał album opisanych fotek.
Zazdroszczę takiej wyprawy :) Mnie się marzy, żeby kiedyś pojechać gdzieś za granicę na rowerze, jechać parę miesięcy przez całą Europę na przykład. Ale na początek, dobre i takie krótkie wypady. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń"Wyprawa" to trochę cięższy kaliber. Nawet nasze dwutygodniowe wypady do Rumunii trudno nazwać wyprawami. My po prostu jeździmy na wycieczki.
UsuńA do paromiesięcznej podóży w nieznane trzeba mieć nie tylko czas i środki, ale też naturę "globtrotuara". Szczególnie, gdy jedzie się w świat solo. Ja już po po dwóch tygodniach solówki wymiękam i tęsknię za domem :).